niedziela, 31 maja 2009

Alarm przeciwpowodziowy


ALARM PRZECIWPOWODZIOWY brzmi bardzo poważnie, ale chodzi o proste zabezpieczenie przed zalaniem mieszkania (zwłaszcza sąsiadów z dołu). Można się jedynie dziwić, że spotykane na stronach internetowych tego typu alarmy są z zasady skomplikowane, często oparte o wykorzystanie układów scalonych, a przecież spełniają dokładnie tę samą rolę.

Rozlewająca się woda powoduje zwarcie czujnika wykonanego z laminatu i zadziałanie syrenki.



Urządzenie jest skrajnie proste i ma same zalety:

1. Łatwość wykonania.
2. Długowieczność funkcjonowania (mierzona w latach).
3. 100% pewność zadziałania.

Urządzonko umieszczamy w miejscu (w miejscach) "podejrzanych", np.: w kuchni pod zlewozmywakiem gdzie lubi pękać wężyk od ciepłej wody, pod wanną gdzie dzieciom i żonie (a zwłaszcza teściowej) zdarza się przelanie itp.

Oczywiście możliwe są wszelkie modyfikacje urządzenia, np. wyprowadzenie syrenki poza pomieszczenie dozorowane. Jedna uwaga - nie każda syrenka działa w tym układzie, ale większość - tak.
Konstrukcja jest tak prosta (całość sklejamy klejem po obu stronach baterii), że jakikolwiek opis i schemat wydają się być nie potrzebne.

4 komentarze:

  1. Genialne w swej prostocie! Że też człowiek szuka rzeczy skomplikowanych, a "tuż pod ręką" są rozwiązania tak proste, że aż trudno na nie wpaść! :-D
    Dzięki. Zastosuję w kilku miejscach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba żartujesz?
      Chyba, że liczysz na to iż zaleje Cię ocean.
      Jak myślisz dlaczego ludzie kupują złożone urządzenia?
      Bo taki badziew zadziała Ci tylko na słoną wodę. Byle deszczówka nie przebije Ci styków o 2mm odstępie

      Usuń
    2. Jak mówisz o "przebijaniu styków" przez wodę, to widać jakie masz kolego (bez urazy) pojęcie o czym mówisz!

      Usuń
  2. Dodałbym jedną rzecz - 1 tranzystor. Z płytki na bazę tranzystora, zasilanie na kolektor, głośnik pod emiter. W ten sposób będzie bardziej słyszalne.
    Każda woda poza idealnie czystą (destylowaną) przewodzi prąd, lepiej albo gorzej.

    OdpowiedzUsuń