Tak ona mniej - więcej wygląda.
Średnica 3,2 m,
wysokość na maszcie 10 m,
prądnica "amerykanka" o mocy około 1 kW.
Elektrownia zasila 3 grzałki o mocy po 6 kW w 300 l. kotle do ogrzewania wody (c.w.u.)
Przy silnym wietrze - przypuszczam, że było około 12 m/s - na jednej fazie (jedna grzałka) odnotowałem 70V, 10 A, czyli około 2 kW (700 x 3 = 2100W) do kotła z ciepłą wodą, a to już jest coś!!!
Maszt przykręcony jest w kilku miejscach do ściany budynku gospodarczego, co pozwoliło na ominięcie przepisów budowlanych w temacie "fundamenty". Rezultaty nie są oszałamiające, ale: po wietrznej nocy temperatura w kotle podnosi się o około 5 stopni - bez dogrzewania o 5 stopni spada. Niby nie wiele, ale jednak korzyść jest namacalna.
Latem (koniec marca - październik), we współdziałaniu z kolektorami słonecznymi (dwa płaskie kaloryferki), zapewnia 100% ciepłej wody jaką moja 3. osobowa rodzina zużywa.
Jedno pytanie: skad maszt wziales?
OdpowiedzUsuńWidzę, że zajrzałem tu po kilku latach od postu no ale może ktoś przeczyta. Lepiej jest zastosować kilka grzałek (np 400,600 i 800W), które będą sterowane przez stetownik. Przy małej prędkości obr załącza się np tylko grzałka 400W przy większej 600W przy jeszcze większych 800W, następnie dwie 400+600W itd. Dzięki temu wiatrak obraca się nawet przy bardzo małych wiatrów. To jest amerykanka więc trzeba wykorzystać, że nie ma zaskoków indukcyjnych a przy bardzo dużym obciążeniu grzałkami 6kW zaskoki napewno są i ciekawe jak to jest ze startową prędkością wiatru.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tomek
Masz rację, dostosowanie obciążenia do siły wiatru jest podstawowym warunkiem sprawności całego układu. Ja zastosowałem rozwiązanie prostsze, dwustopniowe i zdaje egzamin:
OdpowiedzUsuńhttp://spiritusmovens.blogspot.com/2008/12/ukad-pocze-grzaek-najprostszy-z.html